Gdzieś między postem pierwszym, a dziewiętnastym
zapomniałem uzewnętrznić się na tyle, by zdradzić nazwę zespołu, który cenię
najbardziej. Czasem nie było okazji, innym razem humoru, nie pomagała też
okrutna, wrodzona nieśmiałość. Dzięki temu jednak z ‘progresywnego’ nieśmiało
wiała woń tajemniczości. Trudno było przecież odczytać między historią Scorpionsów a papierosowymi przygodami zespołu Camel, co tak naprawdę
najchętniej gra w duszy i odtwarzaczu autora. Dziś czas symbolicznie przegonić
wszelki swąd. Za odpowiedź posłuży tytuł postu.
Postanowiłem jednak pokusić się o odrobinę oryginalności i
zamiast piać zachwyty nad Dark Side of the Moon przedstawić inne dzieło z
dyskografii Pink Floyd. Faktycznie, wybór nieco zalatuje hipsterią, ‘Obscured
by Clouds’ jest bowiem chyba nieznane przeciętnemu słuchaczowi PF. A szkoda. Bo
to kolejny, bardzo wartościowy album.
Kiedy David Gilmour wraz z resztą zespołu powoli kreślili w
głowie i na instrumentach zarys swojego najwybitniejszego dzieła, proces
twórczy przerwał im telefon niejakiego Barbeta Schroedera. Nie było to jego
pierwsze połączenie z menedżerem grupy. Dwa lata wcześniej skutecznie przekonał
Pink Floyd do nagrania ścieżki dźwiękowej ukrytego gdzieś w najciemniejszych
czeluściach francuskiej kinematografii filmu ‘More’. Schroeder był bardzo
monotematyczny. Również i tym razem chodziło o okraszenie jego obrazu solidnym,
progresywnym rockiem. Być może Francuz ze smutkiem przewidział, że związek z
Pink Floyd jest jedyną szansą, by ktoś wspomniał o dowolnym z jego filmów
choćby w 2012 roku. Muzycy z Cambridge okazali się bardzo empatyczni. Roger
Waters przytulił skamlącego Barbeta do swojej piersi, a reszta zespołu złożyła
podpisy pod niespecjalnie lukratywnym kontraktem.
Filmu ‘La Vallee’, do którego pisana jest muzyka z albumu mimo
szczerych chęci nie udało mi się obejrzeć. Nieznośnie ambitne, francuskie kino
romantyczne to wciąż zbyt duży wysiłek intelektualny dla przeciętnego
nastolatka. Trudno jest więc odnieść muzykę ‘Obscured by Clouds’ do zawartej w
filmie historii ‘poszukiwań pewnej tajemniczej doliny w amazońskim buszu’.
Dzięki temu jednak mogę potraktować album za pełnoprawne, studyjne dzieło.
Nadzieja hejterów zostaje zburzona. ‘Obscured by
Clouds’ doskonale broni się bowiem jako samodzielny krążek. Naturalnie na
pierwszą piątkę dzieł PF nie zasługuje, być może znajdzie sobie miejsce w
elitarnym ‘top 10’.
Biorąc jednak pod uwagę klasę grupy z Cambridge, jest to i tak ogromna
rekomendacja.
Już od pierwszych dźwięków słychać, że znaleźć na albumie
podobieństwa do poprzedniego wydawnictwa grupy (‘Meddle’) będzie okrutnie
ciężko. Nieśmiałe jęki Gilmoura i akustyczna gitara zostały bezlitośnie wyparte
przez ‘elektryka’ i znacznie donośniejszy wokal. O ile na poprzednim albumie
jedynie ‘Echoes’ i ‘One of These Days’ wyraźnie przypominały muzykę rockową, o
tyle ‘Obscured by Clouds’ mogłoby bez skrupułów leżeć na sklepowej półce obok
wydawnictw Led Zeppelin.
Ten ostrzejszy charakter naturalnie wyparł większość
progresywnych akcentów. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wspominany album
był małym preludium do największego chyba przełomu w dziejach grupy. Z
psychodelicznego grania PF zgrabnie przebrnęli przez rock progresywny i od
legendarnego ‘Dark Side of the Moon’ tworzyli już muzykę niemożliwą do
zaszufladkowania. Skoro album ‘Obscured by Clouds’ stanowi w znacznym stopniu zlepek
odpadków z DSotM, należy go chyba dość niespodziewanie uznać za mały punkt
zwrotny w twórczości grupy.
Być może to przesada. Być może inne brzmienie ObC wynika z potraktowania
albumu jako zwykłą robotę na zlecenie. A być może to efekt tego, że przy
tworzeniu siódmego dzieła zespołu despotyczne skłonności Rogera Watersa nie
były aż tak widoczne. Dzięki temu bowiem, David Gilmour mógł po raz ostatni w
swojej flojdowskiej karierze śpiewać w studiu nagraniowym własny tekst.
Tym bardziej żal jest mi stwierdzić, że to właśnie warstwa
literacka jest zdecydowanie najsłabszym elementem albumu. Jasne, jest to
spowodowane głównie koniecznością powiązania utworów z treścią ‘La Vallee’. Głupio byłoby przecież
śpiewać o muzycznym rynku (jak choćby w ‘Have a Cigar’), gdy oczy widzów skupia
akurat nieunikniona scena ‘łóżkowa’.
Siłą rzeczy, trzeba było więc napisać coś o miłości.
Dotychczas szczytem romantyzmu Pink Floyd była opowieść Ricka Wrighta o niespecjalnie
udanym letnim romansie. Latem ’68 roku miał on spotkać na plaży urocze
dziewczę, i zaciągnąć je do hotelowego pokoju. Partnerka miała zrobić, co do
niej należało i odejść bez słowa. Mimo, że ta sytuacja stawiała uczuciowość
Ricka w marnym świetle, koledzy z zespołu stwierdzili, że to jemu należy
powierzyć najtrudniejsze zadanie. Rick napisał więc utwór ‘Stay’. Z jakim
skutkiem? Niech za odpowiedź posłuży przepełniony literacką fantazją fragment:
‘Stay and help me to end the day.
And of you don't mind,
We'll break a bottle of wine.’
And of you don't mind,
We'll break a bottle of wine.’
Teksty o
miłości to jednak rzadkość w twórczości Pink Floyd. Na szczęście.
Siłą ‘Obscured by Clouds’ musiały być więc utwory
instrumentalne. Zacne to grono, szukanie w nim słabego punktu równoważy z próbą
samobójczą. Ponad i tak już wysoki poziom wysuwa się natomiast nr 6, 'Mudmen'. Czyli instrumentalna opowieść o pewnym plemieniu żyjącym na
terenie Papuy Nowej Gwinei. Grana niemiłosiernie flegmatycznie, brzmi to tak,
jakby panowie Wright i Gilmour wypalili co nieco i zabrali się do małego jam
session. Na pozór to krótki motyw powtórzony kilkanaście razy, na różnych
instrumentach. Jest on jednak tak hipnotyzujący i tak wybitnie zagrany, że
obecność ‘Mudmen’ nawet na DSotM nie byłaby nadużyciem.
O geniuszu Pink Floyd świadczy ww. fakt, że ‘Obscured by
Clouds’ było w znacznej większości resztkami prób z pisania kolejnego albumu.
Należy dziękować Barbetowi Schroederowi, że swoją nieśmiałą propozycją
umożliwił ich uwiecznienie na płycie długogrającej. Aż żal, że Francuz nie
dzwonił przy okazji The Wall czy Animals. Kto wie, ile Mudmenów trafiło do
plastikowego kosza?
LISTA UTWORÓW:
- Obscured by Clouds (Waters, Gilmour) – 3:03
- When You’re In (Mason, Gilmour, Waters, Wright) – 2:30
- Burning Bridges (Waters, Wright) – 3:29
- The Gold It′s in the... (Waters, Gilmour) – 3:07
- Wot’s... Uh the Deal (Waters, Gilmour) – 5:08
- Mudmen (Gilmour, Wright) – 4:20
- Childhood’s End (Gilmour) – 4:31
- Free Four (Waters) – 4:15
- Stay (Waters, Wright) – 4:05
- Absolutely Curtains (Mason, Gilmour, Waters, Wright) – 5:52
Ciekawe, dodane do listy oczekujących, przez długi weekend pewnie wysłucham. :)
OdpowiedzUsuń