sobota, 27 października 2012

Pink Floyd od tyłu




Gdzieś między postem pierwszym, a dziewiętnastym zapomniałem uzewnętrznić się na tyle, by zdradzić nazwę zespołu, który cenię najbardziej. Czasem nie było okazji, innym razem humoru, nie pomagała też okrutna, wrodzona nieśmiałość. Dzięki temu jednak z ‘progresywnego’ nieśmiało wiała woń tajemniczości. Trudno było przecież odczytać między historią Scorpionsów a papierosowymi przygodami zespołu Camel, co tak naprawdę najchętniej gra w duszy i odtwarzaczu autora. Dziś czas symbolicznie przegonić wszelki swąd. Za odpowiedź posłuży tytuł postu.

Postanowiłem jednak pokusić się o odrobinę oryginalności i zamiast piać zachwyty nad Dark Side of the Moon przedstawić inne dzieło z dyskografii Pink Floyd. Faktycznie, wybór nieco zalatuje hipsterią, ‘Obscured by Clouds’ jest bowiem chyba nieznane przeciętnemu słuchaczowi PF. A szkoda. Bo to kolejny, bardzo wartościowy album.
 

Kiedy David Gilmour wraz z resztą zespołu powoli kreślili w głowie i na instrumentach zarys swojego najwybitniejszego dzieła, proces twórczy przerwał im telefon niejakiego Barbeta Schroedera. Nie było to jego pierwsze połączenie z menedżerem grupy. Dwa lata wcześniej skutecznie przekonał Pink Floyd do nagrania ścieżki dźwiękowej ukrytego gdzieś w najciemniejszych czeluściach francuskiej kinematografii filmu ‘More’. Schroeder był bardzo monotematyczny. Również i tym razem chodziło o okraszenie jego obrazu solidnym, progresywnym rockiem. Być może Francuz ze smutkiem przewidział, że związek z Pink Floyd jest jedyną szansą, by ktoś wspomniał o dowolnym z jego filmów choćby w 2012 roku. Muzycy z Cambridge okazali się bardzo empatyczni. Roger Waters przytulił skamlącego Barbeta do swojej piersi, a reszta zespołu złożyła podpisy pod niespecjalnie lukratywnym kontraktem.

Filmu ‘La Vallee’, do którego pisana jest muzyka z albumu mimo szczerych chęci nie udało mi się obejrzeć. Nieznośnie ambitne, francuskie kino romantyczne to wciąż zbyt duży wysiłek intelektualny dla przeciętnego nastolatka. Trudno jest więc odnieść muzykę ‘Obscured by Clouds’ do zawartej w filmie historii ‘poszukiwań pewnej tajemniczej doliny w amazońskim buszu’. Dzięki temu jednak mogę potraktować album za pełnoprawne, studyjne dzieło.

Nadzieja hejterów zostaje zburzona. ‘Obscured by Clouds’ doskonale broni się bowiem jako samodzielny krążek. Naturalnie na pierwszą piątkę dzieł PF nie zasługuje, być może znajdzie sobie miejsce w elitarnym ‘top 10’. Biorąc jednak pod uwagę klasę grupy z Cambridge, jest to i tak ogromna rekomendacja.

Już od pierwszych dźwięków słychać, że znaleźć na albumie podobieństwa do poprzedniego wydawnictwa grupy (‘Meddle’) będzie okrutnie ciężko. Nieśmiałe jęki Gilmoura i akustyczna gitara zostały bezlitośnie wyparte przez ‘elektryka’ i znacznie donośniejszy wokal. O ile na poprzednim albumie jedynie ‘Echoes’ i ‘One of These Days’ wyraźnie przypominały muzykę rockową, o tyle ‘Obscured by Clouds’ mogłoby bez skrupułów leżeć na sklepowej półce obok wydawnictw Led Zeppelin.

Ten ostrzejszy charakter naturalnie wyparł większość progresywnych akcentów. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wspominany album był małym preludium do największego chyba przełomu w dziejach grupy. Z psychodelicznego grania PF zgrabnie przebrnęli przez rock progresywny i od legendarnego ‘Dark Side of the Moon’ tworzyli już muzykę niemożliwą do zaszufladkowania. Skoro album ‘Obscured by Clouds’ stanowi w znacznym stopniu zlepek odpadków z DSotM, należy go chyba dość niespodziewanie uznać za mały punkt zwrotny w twórczości grupy.

Być może to przesada. Być może inne brzmienie ObC wynika z potraktowania albumu jako zwykłą robotę na zlecenie. A być może to efekt tego, że przy tworzeniu siódmego dzieła zespołu despotyczne skłonności Rogera Watersa nie były aż tak widoczne. Dzięki temu bowiem, David Gilmour mógł po raz ostatni w swojej flojdowskiej karierze śpiewać w studiu nagraniowym własny tekst.

Tym bardziej żal jest mi stwierdzić, że to właśnie warstwa literacka jest zdecydowanie najsłabszym elementem albumu. Jasne, jest to spowodowane głównie koniecznością powiązania utworów z treścią ‘La Vallee’. Głupio byłoby przecież śpiewać o muzycznym rynku (jak choćby w ‘Have a Cigar’), gdy oczy widzów skupia akurat nieunikniona scena ‘łóżkowa’.

Siłą rzeczy, trzeba było więc napisać coś o miłości. Dotychczas szczytem romantyzmu Pink Floyd była opowieść Ricka Wrighta o niespecjalnie udanym letnim romansie. Latem ’68 roku miał on spotkać na plaży urocze dziewczę, i zaciągnąć je do hotelowego pokoju. Partnerka miała zrobić, co do niej należało i odejść bez słowa. Mimo, że ta sytuacja stawiała uczuciowość Ricka w marnym świetle, koledzy z zespołu stwierdzili, że to jemu należy powierzyć najtrudniejsze zadanie. Rick napisał więc utwór ‘Stay’. Z jakim skutkiem? Niech za odpowiedź posłuży przepełniony literacką fantazją fragment:

‘Stay and help me to end the day.
And of you don't mind,
We'll break a bottle of wine.’

Teksty o miłości to jednak rzadkość w twórczości Pink Floyd. Na szczęście.

Siłą ‘Obscured by Clouds’ musiały być więc utwory instrumentalne. Zacne to grono, szukanie w nim słabego punktu równoważy z próbą samobójczą. Ponad i tak już wysoki poziom wysuwa się natomiast nr 6, 'Mudmen'. Czyli instrumentalna opowieść o pewnym plemieniu żyjącym na terenie Papuy Nowej Gwinei. Grana niemiłosiernie flegmatycznie, brzmi to tak, jakby panowie Wright i Gilmour wypalili co nieco i zabrali się do małego jam session. Na pozór to krótki motyw powtórzony kilkanaście razy, na różnych instrumentach. Jest on jednak tak hipnotyzujący i tak wybitnie zagrany, że obecność ‘Mudmen’ nawet na DSotM nie byłaby nadużyciem.

O geniuszu Pink Floyd świadczy ww. fakt, że ‘Obscured by Clouds’ było w znacznej większości resztkami prób z pisania kolejnego albumu. Należy dziękować Barbetowi Schroederowi, że swoją nieśmiałą propozycją umożliwił ich uwiecznienie na płycie długogrającej. Aż żal, że Francuz nie dzwonił przy okazji The Wall czy Animals. Kto wie, ile Mudmenów trafiło do plastikowego kosza?

LISTA UTWORÓW:
  1. Obscured by Clouds (Waters, Gilmour) – 3:03
  2. When You’re In (Mason, Gilmour, Waters, Wright) – 2:30
  3. Burning Bridges (Waters, Wright) – 3:29
  4. The Gold It′s in the... (Waters, Gilmour) – 3:07
  5. Wot’s... Uh the Deal (Waters, Gilmour) – 5:08
  6. Mudmen (Gilmour, Wright) – 4:20
  7. Childhood’s End (Gilmour) – 4:31
  8. Free Four (Waters) – 4:15
  9. Stay (Waters, Wright) – 4:05
  10. Absolutely Curtains (Mason, Gilmour, Waters, Wright) – 5:52

1 komentarz:

  1. Ciekawe, dodane do listy oczekujących, przez długi weekend pewnie wysłucham. :)

    OdpowiedzUsuń