Czas na małe uzewnętrznienie. Mam 17 lat. Jestem
przeciętnym chłopcem chodzącym do jednej z łódzkich szkół. Mam przyzwoite
stopnie, grupę znajomych. Osiągnięcia? Kilka umiarkowanie poczytnych opowiadań
na stronie, którą odwiedzają jedynie fanatycy pewnej gry komputerowej.
Kilkanaście medali za taniec na prowincjach, których nie zdołałbym już odnaleźć
na mapie. Czerwone paski, sporo punktów na koniec gimnazjum. A, jeszcze 3. miejsce
w alfiku humanistycznym. Na terenie szkoły. Podstawowej.
Ot, przeciętna i zrozumiale krótka dla wieku biografia. Ani
nie wymaga książkowego wydania, ani nie zapędza na most czy szubienicę.
Dopiero, gdy odkrywamy, w jaki sposób inni wypełnili identyczny okres czasu -
możemy zacząć żalić się na swój brak ambicji. 50 - latek ze smutkiem policzy
zera na koncie Billa Gatesa, 25 - latek z zazdrością popatrzy na dwa tytułu
mistrza świata F1 Sebastiana Vettela. A 17 - latek? Przeczyta nudnawe
opowiadania Paoliniego? Nie, włączy album Lonesome Crow zespołu Scorpions i
wsłucha się w gitarę Michaela Schenkera.