sobota, 27 października 2012

Pink Floyd od tyłu




Gdzieś między postem pierwszym, a dziewiętnastym zapomniałem uzewnętrznić się na tyle, by zdradzić nazwę zespołu, który cenię najbardziej. Czasem nie było okazji, innym razem humoru, nie pomagała też okrutna, wrodzona nieśmiałość. Dzięki temu jednak z ‘progresywnego’ nieśmiało wiała woń tajemniczości. Trudno było przecież odczytać między historią Scorpionsów a papierosowymi przygodami zespołu Camel, co tak naprawdę najchętniej gra w duszy i odtwarzaczu autora. Dziś czas symbolicznie przegonić wszelki swąd. Za odpowiedź posłuży tytuł postu.

Postanowiłem jednak pokusić się o odrobinę oryginalności i zamiast piać zachwyty nad Dark Side of the Moon przedstawić inne dzieło z dyskografii Pink Floyd. Faktycznie, wybór nieco zalatuje hipsterią, ‘Obscured by Clouds’ jest bowiem chyba nieznane przeciętnemu słuchaczowi PF. A szkoda. Bo to kolejny, bardzo wartościowy album.
 

sobota, 13 października 2012

Marihuana


Każdy opublikowany post powinien budzić podziw swojego autora. Oślepiać go geniuszem i skłaniać do rozmyślań nad źródłem jego niecodziennej inteligencji. Bezsensem byłoby przecież pisanie czegoś, co z góry skazane jest na przeciętność. I to przez własnego twórcę.

Rzeczywistość bywa jednak okrutna. Mozolnie budowane przekonanie o wrodzonym talencie lubi uginać się pod naporem literówek i niewyjaśnionych nieścisłości. Dlatego czasem bardzo trudno jest się przełamać i wykazać niespotykanym heroizmem, by odkopać własne wypociny i poświęcić się ich lekturze.

Nie będzie jednak chyba przejawem pychy i braku dystansu, jeśli wspomnę o jednym tekście, który owe obawy obraca o 180 stopni. Tekst, który na dowód swojego poziomu zebrał też najbardziej przychylne opinie wśród czytelników. Mowa naturalnie o poście ‘LSD’. Temat wydał mi się tak przyjemny i przystępny, że nadszedł czas na swego rodzaju kontynuację. Tym razem na warsztat trafiła marihuana.

Ciężko jest jednak skojarzyć ‘zioło’ w pierwszej kolejności z muzyką rockową. Marihuana od zawsze była atrybutem nieco otłuszczonych, czarnych panów z dredami. Ci w afro czy o długim włosie przychodzą na myśl dopiero po długiej chwili zastanowienia. A jednak, obok LSD czy kokainy marihuana zajmowała bardzo istotne miejsce w jadłospisie rockowych muzyków.